BAJKA O... DZIENNIKARZACH

13 grudnia 2018, tekst: Zbigniew Bajka, foto: Archiwum Stowarzyszenia

Olgierd Karol Jędrzejczyk

Algirdas – czyli Olgierd Karol Jędrzejczyk (1930-2010). Podobnie, jak wspominanego przeze mnie miesiąc temu Miecugowa, Olgierda poznałem 50 lat temu. W początkach grudnia 1968 roku miała miejsce w Krakowie mała konferencja prasoznawcza, którą zajmowałem się od strony organizacyjnej, jako zatrudniony przed miesiącem pracownik Ośrodka Badań Prasoznawczych. Biegałem po sali MPiK-u w budynku Starego Teatru, robiąc ostatni przegląd sytuacji, gdy wkroczył zwalisty redaktor Olgierd, który zobaczywszy mnie, zagadnął w swoim stylu Stary k..., co to za konferencja, ma jakiś temat, kto tu k... na niej będzie.... Olgierda już zapamiętałem z klubu Pod Gruszką, słyszałem też sporo o jego sposobie wyrażania się, ale wtenczas na kilkanaście minut przed rozpoczęciem konferencji zagotowałem, więc odrzekłem pytającemu: Po pierwsze redaktorze Jędrzejczyk proszę nie używać takich słów jak k… w mojej obecności, a po drugie, jak dziennikarz przychodzi na konferencję, taką jak ta, to powinien wiedzieć co będzie jej tematem, zwłaszcza, że jak pamiętam, skierowałem informację o niej wraz z programem do waszej redakcji. Wspominaliśmy tę sytuację z Olgierdem kilkakrotnie, zawsze ze śmiechem. Nasze drogi wciąż się przecinały, przyjaźniliśmy się i mieliśmy okazje do pogadania (i nie tylko). Olgierd przez wiele lat nauczał przyszłych dziennikarzy; pracowaliśmy razem na Podyplomowym Studium Dziennikarskim UJ, potem na specjalizacji dziennikarskiej w INP UJ. Działaliśmy wspólnie na płaszczyźnie dziennikarskiej, Olgierd pełnił zaszczytną funkcję Honorowego Prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy RP w Małopolsce, po nim objąłem tę funkcję. Kiedy prezesowałem Stowarzyszeniu w Krakowie moim niepisanym obowiązkiem było uczestniczenie w pogrzebach kolegów, przemawiałem jedynie kilka razy, bo znający środowisko dziennikarskie Olgierd chętnie mnie w tych pożegnaniach zastępował, czynił to wspaniale, posiłkując się przykładami i cytatami z greki, łaciny oraz frazami z dzieł polskich mistrzów. Na pogrzebie pewnej zasłużonej dziennikarki z Gazety Krakowskiej przypomniał uczciwie, że była ideową komunistką, ale zarazem wspaniałą szefową działu łączności z czytelnikami, która wielu ludziom pomogła. Po słowach o tym jak ideowa była pani redaktor, jej zięć, znany krakowski działacz prawicowy, o mało nie wpadł do świeżej mogiły. Olgierd urodził się w Wielkim Księstwie Litewskim, (w białoruskim dziś Słonimiu), tam gdzie Issa wpływa do Szczary, ta zaś pędzi do Niemna), w rodzinie wojskowej. Ojciec Jego był oficerem w 80 Pułku Strzelców Nowogródzkich im. Lwa Sapiechy. Po przybyciu do Krakowa Olgierd pobierał nauki w tzw. klasycznym (z łaciną i greką) gimnazjum św. Jacka na ul. Siennej, które niedługo potem (1950 r.) zostaje zlikwidowane. Z tego gimnazjum wyszło sporo późniejszych znakomitych filologów (Jan Błoński, Tadeusz Ulewicz i inni), zatem trudno się dziwić, że Olgierd wybrał polonistykę, gdzie pracę dyplomową pisał pod kierunkiem Kazimierza Wyki. No, a potem pierwsze próbki literackie, m.in. w dodatku literackim do Dziennika Polskiego (1950), jednak dość szybko związał się z Gazetą Krakowską, której pozostał wierny do końca swojej pracy zawodowej przez ponad 45 lat. Najbardziej znany był, jako autor publikacji na tematy kulturalne (m.in. cykl rozmów z krakowskimi twórcami), co spowodowało, że przez wiele lat pełnił funkcję szefa Klubu Publicystyki Kulturalnej w SDP, a potem w SD RP. Na tematy kulturalne wielokrotnie publikował też w Przekroju. Ale znał się także na tematyce wiejskiej i gospodarczej. Bardzo kochał Kraków i poświęcał mu sporo uwagi w swoich publikacjach prasowych, książkowych oraz w audycjach telewizyjnych, realizowanych m.in. z Arturem Boberem z krakowskiego oddziału TVP(Kwadrans z hejnałem). Pisał o Pałacu Prasy (to on nazwał go Krążownik Wielopole), opisywał dzieje Klubu Dziennikarzy Pod Gruszką, pełne miłości do Krakowa są Jego książeczki, jak Kartki z hejnałem, Niech Kraków zawsze Kraków znaczy, czy Obiady niedopowiedziane. Był jednym z niewielkiej grupy dziennikarzy w GK, którzy nie należeli do partii, objawiał też niechęć do pełnienia funkcji w redakcji i tak zwanych pionowych awansów. Kiedy za rządów K. Dąbrowy kierownictwo reformatorskiej Gazety Krakowskiej znalazło się w budynku KW PZPR na dywaniku Maćkowi Szumowskiemu i Dorocie Terakowskiej towarzyszył miedzy innymi Olgierd (wiem, bo byłem doproszony przez Dorotę, jako ekspert-prasoznawca). Pamiętam, jak Olgierd bronił Gazety i jej kierownictwa, określając się jako zaciężny janczar w służbie słusznej sprawy. Rozmowa z nim zawsze była ciekawa, kształcąca. Dyskutowaliśmy nierzadko o historii, o Jego Słonimiu, który leżał w odległości kilkudziesięciu wiorst od majątku, należącego kiedyś do mojego prapradziada, który został przez Moskali skonfiskowany rodzinie za udział w Powstaniu Styczniowym. Ten wielki chłop był ciepłym, sympatycznym kompanem, który, jeśli kogokolwiek bał się, to chyba tylko swojej żony, drobnej, ale energicznej kobiety. Ciągle go mam w oczach, zwłaszcza kiedy spotykam jego syna Rafała, o którym można istotnie powiedzieć skóra zdarta z ojca (tak są do siebie podobni). Kilka lat temu poznałem kolejnego Jędrzejczyka – syna Rafała, był moim studentem. Kiedy opuścił kilka wykładów, postraszyłem go, że powiem o tym ojcu albo dziadkowi; ojcu – tak – zgodził się, ale proszę nie mówić nic dziadkowi. Kilkanaście lat temu gośćmi Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, którym kierowałem, była w Warszawie grupa dziennikarek i dziennikarzy z Litwy. Jedna z pań, kiedy dowiedziała się, że jestem z Krakowa, zapytała mnie, czy znam takiego wielkiego, sympatycznego, wspaniałego mężczyznę, krakowskiego dziennikarza. Nie pamiętała nazwiska, ale z namaszczeniem wypowiedziała jego imię – Algirdas. Z jakichś powodów Olgierd – Algirdas zapadł jej w pamięć, a może w serce, nie ma sensu dzisiaj drążyć tematu. Mnie się litewskie brzmienie imienia Olgierda tak spodobało, że w ostatnich latach Jego życia zwykle witałem go słowami: Labas Algirdas (Witaj / cześć Olgierdzie).


POLECAMY

Bajka o... dziennikarzach

NASI PARTNERZY

Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego w Krakowie
Wodociagi Miasta Krakowa
Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Krakowie
Miejskie Przedsiębiorsto Oczyszczania w Krakowie